Wiadomości z rynku

niedziela
24 listopada 2024

Miliony na granicach do tyłu

Logistyka. Ile tracą przewoźnicy przez protest celników?
01.02.2008 00:00:00
Zaostrzony w drugiej połowie stycznia protest celników doprowadził do paraliżu wschodniej granicy Polski. Tracą na tym przewoźnicy. Transportowcy będą domagać się odszkodowań. Już zlecili prawnikom opracowanie ekspertyz: kto ma być adresatem wniosków o odszkodowanie.
W dniu zamknięcia tego wydania kryzys na wschodniej granicy trwał już prawie dwa tygodnie. Przed każdym przejściem były kolejki. Transportowcy zagrozili blokadą Warszawy i siedli do rozmów z rządem, naciskając, by spór rządzących z celnikami przestał odbijać się na przewoźnikach, którzy już ponieśli przez protest tych ostatnich gigantyczne straty.
Jakie koszty ponoszą przewoźnicy?
Zapytaliśmy, jak wielkie są straty polskich przewoźników? - Ogromne, ale podanie konkretnej kwoty jest niemożliwe - mówi Roman Sierhej, przewoźnik i wiceprezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia na Rzecz Obrony Przewoźników. - Możemy jednak przyjąć, że każda doba przestoju zestawu na granicy kosztuje przewoźnika minimum 300 euro - dodaje Sierhej. - W tym jest wynagrodzenie kierowcy i koszt raty lea-singowej, bo jak pojazd nie jeździ, to nie zarabia, a ratę trzeba na czas opłacić.
Przemnażając kwotę 300 euro przez liczbę np. 1.500 zestawów (tyle aut stało w poniedziałek, 28 stycznia w kolejce do jednego tylko przejścia granicznego - w Dorohusku), otrzymujemy kwotę 450 tys. euro, a ogółem tego dnia przed przejściami na wschodzie stało ok. 4,5 tys. tirów! Ciężarówek na przymusowym postoju jest zresztą znacznie więcej niż tych stojących przed granicami. Ze względu na zablokowanie granic przewoźnicy po prostu nie wypuszczają pojazdów w trasy.
- Część aut stoi w bazie, bo nie chcemy narażać naszych kierowców na bezsensowną gehennę na granicy - tłumaczą transportowcy.
Transportowcy mogą stracić więcej
300 euro na pojazd za dobę przestoju na granicy to nie są jedyne straty, na jakie narażeni są przewoźnicy, których auta są unieruchomione przed granicą. Dużo więcej może kosztować ich spóźnienie z dostawą towaru do odbiorcy. W najlepszym przypadku oznacza to karę umowną i np. 200 euro za zorganizowanie niezaplanowanego wcześniej rozładunku wozu.
Na Wschodzie, szczególnie w Rosji i na Ukrainie, zdarzają się jednak przypadki, gdy ładunku dostarczonego kilka dni po terminie odbiorca nie chce już odebrać. Wtedy przewoźnik na własny koszt musi odwieźć towar nadawcy.
Może być jednak jeszcze gorzej, np. w przypadku, gdy przewożony towar ulegnie na przykład przeterminowaniu. - Boimy się też zerwania umów handlowych przez naszych partnerów. Część z nich nie toleruje opóźnień - mówi Roman Sierhej.
Chcą odszkodowań
Przewoźnicy, którzy ponieśli straty w związku z paraliżem na przejściach na wschodniej granicy, zamierzają wystąpić o odszkodowania. Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce zleciło już dwóm kancelariom adwokackim ustalenie, czy adresatem przygotowywanych wniosków o odszkodowania ma być resort finansów, czy poszczególne izby celne.
- Będziemy walczyć o odszkodowania, bo dla wielu firm ten kryzys może oznaczać nawet bankructwo, tak długie są bowiem kolejki - mówi Jerzy Szepietowski, przewoźnik i członek sztabu kryzysowego ZMPD.
W poniedziałek, gdy premier Donald Tusk przybył do Bałej Podlaskiej na spotkanie z celnikami czekali na niego przewoźnicy. Krzyczący: - To co się dzieje, to skandal międzynarodowy. Transportowcy czekają na wynik rozmów rządu z celnikami. Sprawę będziemy śledzić i opisywać w kolejnych wydaniach "Auto Market Truck".
Klikając [ Zapisz ] zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W każdej chwili możesz się wypisać klikając na link Wypisz znajdujący się na końcu każdej z otrzymanych wiadomości.