Wiadomości z rynku

niedziela
24 listopada 2024

Szlak ropą wyznaczony

Logistyka
18.07.2008 00:00:00
Dziwna rzecz: tiry zdążające z Białorusi do Polski robią przed granicą po białoruskiej stronie "zwrot". Zamiast jechać najkrótszą drogą, odbijają na Litwę. Dopiero stamtąd wjeżdżają do Polski. Powodem limit bezakcyzowego paliwa wwożonego w bakach samochodów ciężarowych wjeżdżających do nas spoza Unii Europejskiej.
Według stowarzyszeń przewoźników międzynarodowych ogromne natężenie ruchu samochodów ciężarowych w Augustowie nie ma uzasadnienia stricte logistycznego. - Po prostu wielu kierowców nadkłada drogi i jedzie przez Augustów, żeby tylko móc przywieźć więcej taniego paliwa ze wschodu. Przez bzdurny limit, 200 litrów paliwa w bakach, gdy się wjeżdża do Polski spoza UE, obowiązujący tylko u nas, tiry rozjeżdżają to miasto - mówi Jan Powichrowski, szef Porozumienia Białowieskiego, zrzeszającego 6 stowarzyszeń przewoźniczych ze wschodniej Polski.
Przemytnicy mimo woli
Limit wynika ze starego przepisu, którego geneza sięga jeszcze czasów przedakcesyjnych, czyli tych, kiedy Polska nie należała do Unii Europejskiej. Stanowi on, że w bakach pojazdów ciężarowych można wwieźć do kraju bez żadnych dodatkowych opłat tylko do 200 litrów paliwa. Paliwo ponad ten limit podlega standardowej procedurze zgłoszenia celnego. Stawka cła jest wprawdzie zerowa, ale za każdy dodatkowy litr w baku trzeba płacić akcyzę (1.180 zł w przeliczeniu na tonę) i opłatę paliwową (92 zł za tonę) oraz podatek VAT (22 proc.). W sumie wychodzi po około 1,50 zł za każdy litr, nie licząc straty w postaci czasu poświęconego na stanie w kolejkach i odprawy. Jeśli więc ktoś wjedzie do Polski z pełnym, 1200-litrowym zbiornikiem, będzie musiał za ponadnormatywne 1.000 l zapłacić polskiemu fiskusowi około 1.500 zł.
Zgłoszenie celne w takim przypadku jest koniecznością. Kto ma w fabrycznych bakach ponad 200 litrów i nie dopełni tej formalności, jest w świetle prawa przemytnikiem! Jako taki zapłaci nie tylko wyżej wymienione opłaty, lecz także karę pieniężną: od kilkuset do kilku tysięcy złotych.
Chodzą i mierzą!
Szanse na bezkarność tego typu "przemytu" są zerowe. Jak dowiedzieliśmy się w Izbie Celnej w Białymstoku, której podlegają przejścia graniczne między Polską i Białorusią, polscy celnicy sprawdzają zawartość baków każdego tira. Najpierw mierzą zbiorniki z zewnątrz, a potem specjalnymi przymiarami ustalają w nich poziom paliwa.
- Ilość paliwa obliczają następnie matematycznie. Są przeszkoleni w tym zakresie, więc idzie to szybko, zwykle w 2-3 minuty, a w sytuacji, gdy kształt zbiornika jest nieregularny, obliczenia zajmują góra 15 minut - mówi Maciej Czarnecki, rzecznik IC w Białymstoku.
Dodaje, że na 50 tysięcy samochodów ciężarowych, które wjechały z Białorusi do Polski w okresie od stycznia do końca maja 2008 roku, tylko 2.800 miało w bakach więcej niż 200 litrów paliwa. - To zaledwie około 5-6 procent całości - zaznacza rzecznik podlaskich celników. Przypadków, że ktoś miał więcej, a nie zgłosił, w praktyce nie ma. - Zdarzały się tylko jednostkowe przypadki, gdy kierowcy zapomnieli zgłosić, iż mają paliwo w kanistrach - informuje rzecznik.
Od M. Czarneckiego dowiedzieliśmy się jeszcze, że większość zgłaszających ponadlimitowe litry paliwa przekroczyła 200-litrowy próg o około 50 litrów. Jak obliczyliśmy, po wypełnieniu papierków zostawiali więc polskiemu fiskusowi średnio po około 75 zł.
Dwa kafle na kursie
Problem w tym, że to nienaturalne iż aż 90 procent tirów mogących pomieścić w bakach po 1.000-1.200 litrów paliwa w chwili przejazdu granicy białorusko-polskiej ma w nich nie więcej niż 200 l. Zwłaszcza, że litr ropy na Białorusi jest średnio o 2 złote tańszy niż w Polsce.
Zdaniem Jana Powichrowskiego z Porozumienia Białowieskiego znaczna część samochodów powracających z Białorusi do Polski jest zatankowana do pełna, ale omija białorusko-polskie przejścia graniczne. Ich kierowcy zamiast bawić się z polskimi celnikami w wysublimowane pomiary zbiorników i biurokrację zgłoszeń celnych, wolą przekraczać granicę białorusko-unijną na Litwie. Tam w baki nikt nie zagląda i nie żąda zgłoszeń, akcyzy, opłaty paliwowej itp. Potem jadą do Polski i właśnie dlatego w Augustowie tworzy się sztuczny tłok.
- Na jednym kursie przez Litwę i Augustów, z ominięciem granicy polsko-białoruskiej, nawet nadkładając 100 kilometrów, można zaoszczędzić na paliwie 1.500-2.000 zł - wyjaśnia przewoźnik z Podlasia.
Ropna jazda
Nienormalność widać w statystykach. Przez dwa przejścia graniczne z Białorusi do Polski od stycznia do maja wjechało 50 tys. tirów. Przez sam Augustów tyle przejeżdża zaledwie w ciągu 10 dni! W skali 5 miesięcy daje to 750 tys. przejazdów!
Dariusz Gawędzki, naczelnik Sekcji Ruchu Drogowego KPP w Augustowie, pamięta, że natężenie ruchu tirów przez Augustów obliczano w 2007 roku. Wyszło, że codziennie przez miasto przetacza się ich 6 tysięcy.
- Wiadomo, że to odbija się na bezpieczeństwie. Wystarczy drobna kolizja - i już tworzą się wielkie korki - mówi policjant.
Według przewoźników, gdyby rząd zniósł 200-litrowy limit, ruch tirów przez Augustów zmniejszyłby się co najmniej o 30 procent.
Aby do jesieni?
Do Porozumienia Białowieskiego dotarły już informacje, że przepisy ograniczające do 200 l ilość paliwa wwożonego spoza UE (Ukraina, Białoruś, Rosja) do Polski zostaną zniesione. Potwierdził to nam także Witold Lisicki, rzecznik prasowy Służby Celnej. - Limitu ma nie być. Ale wymaga to zmiany aż trzech ustaw: o prawie celnym, o akcyzie i o VAT, dlatego nie nastąpi to od razu - wyjaśnił.
Ponieważ konieczna jest zmiana kilku ustaw, limit przestanie obowiązywać prawdopodobnie jesienią 2008 roku albo nawet dopiero z dniem 1 stycznia 2009 r. Zwolnione z wszelkich opłat i formalności ma być paliwo wwożone w bakach fabrycznych. Za ropę w dodatkowych zbiornikach nadal będzie trzeba płacić.
Takie zasady obowiązują w Republice Federalnej Niemiec. Zostały one utrzymane także po rozszerzeniu Unii Europejskiej. Polscy przewoźnicy odczuwali je w czasie, gdy polska cena paliwa była jeszcze znacznie niższa od niemieckiej. Pisaliśmy o tym w artykule "Akcyza made in Germany" (AMT nr 645 z 27.05.2007). Przypomnijmy: Niemcy tolerowali wwóz ON w tzw. głównym zbiorniku fabrycznym, bez względu na jego pojemność, ale za paliwo w dodatkowych bakach wlepiali domiary akcyzowe, po 0,47 euro za każdy litr. Teraz jednak na granicy polsko-niemieckiej nie ma już kontroli i nie słychać też o akcjach pomiarowych niemieckich celników. Prawdopodobnie po wyrównaniu cen ON w Polsce i RFN dali sobie z tym spokój...
Klikając [ Zapisz ] zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W każdej chwili możesz się wypisać klikając na link Wypisz znajdujący się na końcu każdej z otrzymanych wiadomości.